//

Dzisiaj jest niedziela
24 listopada 2024
.
Temperatura powietrza
1.94 °C

.
Gości na portalu: 61
.
Polecamy
Gromadno na podium w Trzeboniu
Nadchodz ce wydarzenia
Nasze filmy
   Wyrzysk, dodano: 2021-01-30, godz.18:50

Wspomnienie o Leszku Peplińskim

Dnia 7.12.2020 r. odszedł mój przyjaciel Leszek Pepliński, wieloletni prezes klubu sportowego Łobzonka Wyrzysk, działacz sportowy, społecznik, człowiek wielu talentów i zdolności organizatorskich. Leszka poznałem w 1977 r. wkrótce po moim zamieszkaniu w Wyrzysku i rozpoczęciu pracy w tutejszym szpitalu. Zwróciłem się do niego jako do prezesa klubu z prośbą o pomoc przy budowie asfaltowego kortu tenisowego przy ul Bydgoskiej, tuż za tzw. starą przychodnią, oraz z propozycją stworzenia sekcji tenisa ziemnego w klubie. Tak też się stało i od tej pory datowała się nasza przyjaźń i współpraca. Od samego początku sprawiał wrażenie człowieka niezmiernie serdecznego, życzliwego, uczynnego, kulturalnego i takim pozostał aż do końca. Jeśli chodzi o pracę zawodową Leszek prowadził własną firmę malarską. Między innymi był jednym z inicjatorów stworzenia Cechu Rzemiosł Różnych w Pile. Piastował też tam funkcję Podstarszego Cechu.


Leszek związany był z wyrzyskim sportem już od lat sześćdziesiątych, kiedy to grał w drużynie piłkarskiej, a miłość do tej dyscypliny zachował do końca swych dni. W 1970 r. rozpoczęła się jego działalność we władzach klubu, początkowo jako wiceprezesa, a ze względu na zaangażowanie, aktywność i zdolności organizatorskie wybierany był nieprzerwanie na prezesa klubu od 1975 r. aż do 1999 r. Pamiętam, że w pierwszych latach prezesury dumny był bardzo z osiągnięć drużyny szachowej, no a piłkarze zawsze byli u niego przysłowiowym oczkiem w głowie. Największym sukcesem drużyny piłkarskiej był awans do IV ligi.

Leszek zawsze ubolewał, że wyrzyska szkoła podstawowa nie ma sali gimnastycznej, przez co może marnować się wiele talentów sportowych, a przecież kultura fizyczna jest częścią ogólnej kultury człowieka. Dla niego nie było spraw niemożliwych do załatwienia. Dzięki swojej inwencji, energii, przebojowości, wrodzonej inteligencji załatwił dla klubu drewnianą halę sportową Pilawę, którą zbudował głównie siłami pracowników własnej firmy oraz pozyskanych przez siebie sponsorów. Każdą wolną chwilę spędzał na stadionie i to zajęcie stało się dla niego główną pasją życiową. W hali tej odbywały się lekcje w-f, a także treningi nowo powstałej sekcji tenisa stołowego. Sportowcy tej dyscypliny przynieśli sławę zarówno klubowi jak i całemu miastu. Prezes zatrudnił profesjonalnego trenera - Józefa Piechowiaka, a następnie Zbigniewa Podgórskiego i to z nimi tenisiści osiągnęli znakomite wyniki. Leszek potrafił zainspirować swoją pasją całą najbliższą rodzinę. Jego córka Violetta należała do czołówki polskich juniorek w tenisie stołowym, a synowie Darek i Janusz byli wyróżniającymi się zawodnikami zarówno drużyny piłkarskiej jak i tenisowej. Zięć Włodek Ordza był również czołowym tenisistą stołowym. W1987r. drużyna kobieca awansowała do II ligi tenisowej, natomiast mężczyźni dokonali tego w 1991r. Sześć lat później awansowali do I ligi.

W ramach popularyzacji sportu zorganizował pokazowy tenisowy Turniej Asów, na który przybyli mistrzowie celuloidowej piłeczki rangi europejskiej: Andrzej Grubba, Leszek Kucharski oraz Stefan Dryszel. Był to niewątpliwy hit wizerunkowy dla naszego klubu i całego miasta Wyrzyska.

Drewniana hala nie była szczytem marzeń prezesa i wkrótce po wybudowaniu Pilawy rozpoczął on starania o zbudowanie hali murowanej z prawdziwego zdarzenia. W tych siermiężnych czasach lat osiemdziesiątych wydawało się to niemożliwe, lecz nie dla Leszka. Z pomocą władz lokalnych, pozyskanych sponsorów i znów dzięki wysiłkowi pracowników swojej firmy, a zwłaszcza własnej inwencji, energii i środków własnych cel został osiągnięty. Budowę rozpoczęto w 1986r. i trwała ona całe 3 lata. Była to w tym czasie druga co do wielkości hala sportowa w ówczesnym woj. pilskim. Na zapleczu hali powstał hotel gminny z możliwością cateringu oraz sala konferencyjna. W obiekcie tym organizowane były obozy sportowe, spartakiady, turnieje i różne imprezy okolicznościowe, co dawało klubowi pewną niezależność finansową. W czasie wakacji szkolnych i w przerwie w rozgrywkach Leszek organizował dla zawodników obozy kondycyjne w atrakcyjnych miejscowościach turystycznych. Osobiście najmilej wspominam obozy w Szwecji oraz w Rucianem. Leszek był człowiekiem bardzo kontaktowym, towarzyskim, wesołym, optymistycznym, kochał życie i ludzi, a oni odwdzięczali mu się tym samym.

Być może nie wszyscy pamiętają, że w latach 1992/1993 mieliśmy w Wyrzysku drugoligową drużynę siatkarską. Mająca kłopoty finansowe pilska drużyna „Polam” połączyła się z naszym klubem i powstał team o nazwie „Polam/Łobzonka”. Mecze rozgrywane były w naszej hali sportowej, cieszyły się ogromną popularnością ze względu na wysoki poziom sportowy drużyny. Niestety dłuższe utrzymywanie sekcji siatkarskiej było poza możliwościami finansowymi naszego klubu i dlatego przygoda z siatkówką trwała tylko jeden sezon.

Leszek był wieloletnim zaangażowanym radnym gminnym, znał wszystkie lokalne problemy i starał się je wspólnie rozwiązywać. Był prawdziwym lokalnym patriotą, samorządowcem i społecznikiem, ale sprawy Łobzonki i propagowanie sportu były jego największą pasją. Niektórzy wyrzyszczanie z niedowierzaniem patrzyli na fakt, że tyle zaangażowania, energii i pracy można poświęcać bezinteresownie. Ja jednak dobrze wiedziałem, że realizacja marzeń, osiągnięcie celu, uznanie w oczach środowiska, satysfakcja z pokonania trudności stanowiły dla niego najlepszą zapłatę.

Wspólnie z Leszkiem uzyskaliśmy zgodę od władz miejskich na wybudowanie w parku obok kina, pięknego kortu ziemnego. Prace zostały wykonane wspólnym wysiłkiem wyrzyskich tenisistów i Leszka. Rozgrywki tenisa ziemnego spopularyzowały ten sport wśród młodzieży. Najbardziej uzdolniony uczeń Mirosław Skrzypczyński związał swe dalsze losy życiowe z zawodowym tenisem i obecnie jest Prezesem Polskiego Związku Tenisowego.

Praca i całkowite zaangażowanie się własnej pasji szczelnie wypełniały mu cały dzień od świtu do nocy. Niestety w natłoku zajęć zapomniał o własnym zdrowiu, co miało dla niego katastrofalne skutki. Przełomowym okazał się rok 1997. Z okazji przyznania Medalu Komisji Edukacji Narodowej i faktu awansu tenisistów do I ligi, zorganizowano na stadionie specjalną uroczystość. W czasie oficjalnego przemówienia wystąpił u niego nagły krwotok mózgowy, który w jednej chwili przerwał i zrujnował mu, będącą u szczytu, dalszą karierę życiową. Wprawdzie udało się go utrzymać przy życiu, ale niestety nigdy już nie powrócił do swojej poprzedniej sprawności i aktywności życiowej. Stan zdrowia wymusił rezygnację z wykonywania pracy zawodowej i wszystkich funkcji społecznych.

Leszek doceniany był nie tylko przez całe społeczeństwo wyrzyskie, znany był i podziwiany we wszystkich klubach tenisa stołowego w całej Polsce. W uznaniu zasług odznaczany był wielokrotnie medalami władz sportowych, władz wojewódzkich i cechowych. Najbardziej cenił sobie Medal Komisji Edukacji Narodowej przyznany przez Ministra Oświaty i Złoty Krzyż Zasługi przyznany przez Prezydenta Rzeczpospolitej. Został mu również nadany tytuł Honorowego Prezesa Klubu Sportowego Łobzonka Wyrzysk.

Od tych dramatycznych chwil minęło już ponad 23 lata. Był to czas przewlekłej choroby, niepełnosprawności, leczenia i rehabilitacji. Zawsze jeśli było to możliwe chodził na mecze piłkarskie i emocjonował się zarówno sukcesami jak i porażkami swojej ukochanej drużyny. Jestem pewien że Leszek bardzo by się cieszył, że jego następcy wraz ze swoimi współpracownikami kultywują tradycję klubu, rozwijając działalność sekcji piłkarskiej a zwłaszcza tenisa stołowego. Szlifują kolejne diamenty tenisowe bazując na wychowankach, co zawsze było priorytetem zacnego prezesa.

Niestety nigdy nie ma dobrego momentu na pożegnanie bliskich, natomiast zawsze jest dobry czas, aby otulić ich myślami i wspomnieniami. Leszku byłeś człowiekiem wyjątkowym, skromnym i szlachetnym, na którego mogłem liczyć w każdej sytuacji życiowej. Należałeś do ludzi o wyjątkowej dobroczynności i skromności. Wiedziałeś, że każdy z nas jest tyle wart, ile może dać bliźnim. Ludzie Ciebie kochali i Ty kochałeś ludzi. Pomagałeś innym w rozlicznych sprawach, zawsze bezinteresownie i bez zwłoki. Byłeś wielkim optymistą postępującym zgodnie z romantyczną i pozytywistyczną zasadą „mierz siły na zamiary”, ale w połączeniu z systematyczną pracą organiczną. W swą ostatnią podróż udałeś się sam, ale nie samotnie. Mimo istniejącej pandemii żegnali Cię wszyscy ci, którym służyłeś swą wiedzą i zaangażowaniem. Żegnamy Cię z wiarą, że spotkamy się znów tam, gdzie Ty już jesteś, a my dopiero zmierzamy.

Bogdan Winowski   

Powrót do strony głównej    




Poniższe treści nie są oficjalnym stanowiskiem redakcji.
Wpisy przedstawiają opinie zamieszczone przez czytelników portalu.